sobota, 1 października 2011

2 lata z Ogarami

Czaspomyka, Ogary mieszkają z nami już 2 lata.
Przywykliśmy do psów w domu tak bardzo, ze nie pamiętam jak tu było bez nich. Doceniam niezmiernie, że psy zmusiły mnie do regularnych spacerów po łąkach i leśnych ścieżkach, z korzyścią dla zdrowia i relaksujących psychicznie. Gdy smyki były młodsze, relaksu było trochę mniej, bo nieraz trzeba było się stresować, gdzie znów pobiegły i kiedy wrócą. Teraz, gdy dojrzały, spoważniały i nie fundują nam już takich atrakcji, można zupełnie spokojnie napawać się urokami pięknych okoliczności przyrody.

W tym roku mniej jeździliśmy na wystawy, w porównaniu do poprzedniego, dośc intensywnego pod tym względem. Z jednej strony ja się już najeździłam, z drugiej - Minuta zdobyła już wszelkie tytuły i uprawnienia, Kontrabas zaś nie przepada za wystawami. A że jego eksterier nie jest doceniany przez sędziów, postanowiłam mu na razie trochę odpuścić, zadowalając się uzyskanym przez niego dyplomem MłChPl i statusem reproduktora. Do tematu wrócimy, ale na spokojnie. Toteż w tym sezonie bardziej wybiórczo podchodzę do kalendarza wystawowego, bogatsza o doświadczenia spotkań z różnymi sędziami i w różnych warunkach wystawowych.

Więcej za to zainteresowania skupiłam na użytkowości ogarów. Dla zorientowania się w temacie spróbowłam z Minuta, jako karniejszą i łatwiej przystosowującą się do nowych sytuacji, udziału w konkursie tropowców. Za piewszym razem okazało się, że strzały w pobliżu to  nie jest to, co panna lubi najbardziej i nie zaliczyliśmy konkurencji odłożenia. W kolejnym konkursie, po kilku miesiącach (nie powiem, że ćwiczeń, bo tych nie było, może prócz zostawania na uwięzi) Minuta poradziła sobie całkiem fajnie i zaliczyła konkurs z dyplomem II stopnia. A więc mamy tropowca. :)
Spodobały mi się spotkania z 'psiarzami' w innej, niż wystawowa, atmosferze i scenerii - w końcu las, to jest to, co tygryski lubią najbardziej. Idąc za ciosem zapisałam Minutę na warsztaty tropowców w Święcinach. Fakt, że w 3 dni wiele się pies (i człowiek) nie nauczy, jednak były to 3 dni bardzo intensywne i pełne pracy nad posłuszeństwem, ćwiczeń w zakładaniu ścieżek i pracy na nich, wreszcie 'bliskich spotkań' w zagrodzie dziczej. Tak dla Minuty jak i dla mnie były to nowe i cenne doświadczenia. Wiele dała nam też pomoc i życzliwość innych uczestników warsztatów, bardziej od nas doświadczonych. Mam zamiar kontynuować ten wątek naszej psiej pasji, tym bardziej, że skutecznie motywują mnie do tego ci, którzy już wcześniej 'wpadli' w użytkowość.

Kontrabas jest następny w kolejce do szkoleń, acz z nim trzeba będzie podejść do tematu bardziej metodycznie, jak to z zadeklarowanym fanem poukładanego życia bez niespodzianek bywa; bo Minutę pozwalam sobie puszczać na żywioł, korzystając z jej wrodzonej obojętności wobec wszelkich nowinek jakie życie niesie. Po cichu mam nadzieję uczestniczyć z nią w tym sezonie w jeszcze choć dwóch konkursach. Zobaczymy, czy możliwości pozwolą...